GRZECH PRZECIWKO DUCHOWI ŚWIĘTEMU


Druga część encykliki Jana Pawła II o Duchu Świętym "Dominum et Vivificantem" porusza temat budzący w nas lęk, a dotyczący niewybaczalnego grzechu przeciwko Duchowi Świętemu. Pan Jezus bowiem powiedział: "Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym" (Mt 12, 31nn).

Czym zatem jest grzech przeciwko Duchowi Świętemu?

Ks. Bp Grzegorz Ryś tłumaczy, że jest to "odmowa nawrócenia (...), która polega na tym, że wiem, co jest dobre, jestem do tego już przekonany, ale nie chcę zmienić życia. To znaczy wiem, że robię źle i chcę w tym tkwić po uszy i nie chcę żadnej zmiany. Czyli staję dokładnie pod prąd Duchowi Świętemu, który we mnie działa i który mnie namawia do przemiany życia. Ponieważ się ustawiam przeciw, to nie ma we mnie dyspozycji do odpuszczenia grzechów, nie ma we mnie możliwości, ponieważ upieram się przy złu, które czynię. Ten grzech nie może być odpuszczony, nie dlatego, że Pan Bóg nie chce go odpuścić, tylko dlatego, że ja nie chcę prosić o przebaczenie".

Święty Tomasz z Akwinu twierdzi, że chodzi tu "o grzech nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenie grzechów, polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża". Jeśli człowiek nie przyjmuje owego "przekonywania o grzechu", które pochodzi od Ducha Świętego i które ma charakter zbawczy, to zarazem odrzuca "przyjście" Pocieszyciela - to "przyjście", jakie dokonało się w tajemnicy paschalnej, a które jest zespolone z odkupieńczą mocą Krwi Chrystusa: Krwi, która "oczyszcza sumienia z martwych uczynków" - jak poucza Ojciec Święty w encyklice.

Wiemy, że owocem takiego właśnie oczyszczenia jest odpuszczenie grzechów. Kto zatem odrzuca Ducha i Krew, pozostaje w "martwych uczynkach", czyli w grzechu. Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu polega więc w konsekwencji na radykalnej odmowie przyjęcia tego odpuszczenia, którego wewnętrznym szafarzem jest Duch Święty, a które zakłada całą prawdę nawrócenia dokonanego przezeń w sumieniu. Nie-odpuszczenie, o którym mówi Chrystus, związane jest - jak mówi Jan Paweł II - z "nie-pokutą" - czyli postawą, w której człowiek definitywnie odmawia nawrócenia się. Człowiek pozostaje zamknięty w grzechu, uniemożliwiając ze swej strony nawrócenie, a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa jakby za nieistotne i nieważne w swoim życiu. Duch napotyka w człowieku wewnętrzny opór. Pismo Święte nazywa to "zatwardziałością serca". Grzech przeciwko Duchowi Świętemu to mocne zamknięcie wewnętrzne w człowieku na to, z czym przychodzi do niego Chrystus - na łaskę przebaczenia. To nie Bóg nie odpuszcza mu grzechów, ale człowiek tak mocno zamyka się w sobie, że Bóg nie ma do jego serca dostępu. Powtórzmy więc: to nie Bóg nie chce mi wybaczyć. To ja nie chcę Jego przebaczenia.

Katechizm Kościoła Katolickiego w kwestii grzechu przeciwko Duchowi Świętemu wyjaśnia, że choć miłosierdzie Boże jest nieskończone, to ten, "kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego". Katechizm stwierdza, że "taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i do wiecznej zguby". Tak więc istotą grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, przed którym szczególnie ostrzegał Pan Jezus, jest brak nawrócenia i odrzucenie Bożego Miłosierdzia. 

Bardzo ciekawie uzasadnia to o. Jacek Salij, dominikanin z Warszawy, profesor Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyńskiego, w książce "Szukającym drogi". Pisze on : "Prawda o możliwości potępienia wiecznego przypomina mi o pewnych budzących trwogę właściwościach naszej ludzkiej natury. Chodzi tu mianowicie o tajemniczą nieodwracalność naszych czynów już tu na ziemi. Czyny ludzkie nie są w stosunku do samego człowieka czymś zewnętrznym. To nie jest tak, że mogę sobie czynić dobro lub zło zależnie od aktualnego upodobania. Czynione dobro tworzy człowieka, zło nas niszczy. To są procesy o wysokim stopniu nieodwracalności. Człowiek zakłamany nie może z dnia na dzień stać się synem prawdy, a rozpustnikowi niełatwo porzucić grzechy, a nawet jeśli to mu się udało, musi się jeszcze długo napracować, zanim się stanie człowiekiem czystym. Co więcej, możemy wejść w sytuacje - sprawiedliwości lub grzechu - które w ludzkiej perspektywie wydają się zupełnie nieodwracalne. Przez długie trwanie w dobrym lub złym nastawieniu, a niekiedy nawet przez jakiś jeden, ale szczególnie intensywny, czyn bohaterski lub zbrodniczy. Otóż pytanie, czy to jest zgodne z Bożym miłosierdziem, że zło niszczy człowieka, niekiedy nieodwracalnie, wydaje mi się bezsensowne. Po prostu taka jest natura zła. Nie zarzucamy na ogół okrucieństwa Panu Bogu, jeśli ktoś skoczył z piątego piętra i złamał sobie kręgosłup. Mimo, że jest to kalectwo wyjątkowo ciężkie i w zasadzie już nie do uleczenia. Po wtóre. Prawda o tej złowieszczej naturze grzechu, który nieodwracalnie niszczy człowieka i może mnie nawet zniszczyć zupełnie, pomaga mi zobaczyć we właściwym świetle, kim jest dla nas Jezus Chrystus i dokonane przez Niego odkupienie".

Ojciec Święty przestrzega w encyklice, że postawa ciągłego trwania w grzechu i świadomego zwlekania z nawróceniem i pozbyciem się owego tragicznego dla człowieka stanu, może tak ustawić umysł i serce człowieka, że staną się one nieczułe na grzech jako taki. Papież Pius XII powiedział: "grzechem tego wieku jest utrata poczucia grzechu". Jeśli człowiek zamyka się na oczyszczającą i podnoszącą z grzechu łaskę Ducha Świętego, utrwala się siłą rzeczy w takiej postawie, a tym samym zagłusza i ubezwłasnowolnia własne sumienie. Jeśli we wnętrzu człowieka zabraknie poczucia obrażania Boga własną postawą, wówczas nie może być mowy o pragnieniu pokuty i nawrócenia ze strony człowieka. Taki stan pogłębia się i utrwala, a umierający w nim człowiek nie ma wewnętrznej możności błagania Boga o Miłosierdzie i nie potrafi ukorzyć się nawet w tej ostatniej chwili. 

Dlatego, jak mówi w encyklice Papież, tak ważna jest praca nad własnym sumieniem i własną duszą, aby nie zanikła w nas "zdrowa wrażliwość na dobro i zło. Owa prawość i wrażliwość jest głęboko związana z wewnętrznym działaniem Ducha Prawdy". Tu Papież wskazuje na potrzebę pamiętania o słowach Apostoła Pawła, który mówił: "Ducha nie gaście", "nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego". Ojciec Święty wzywa nas do czujności i ciągłego, świadomego zwracania naszej uwagi na poruszenia wywołane w nas przez Ducha Świętego, bo jak powiedział Pan Jezus, Duch Boży "przychodzi przekonać świat o grzechu, sprawiedliwości i sądzie".

W encyklice Ojciec Święty pisze dalej: "Jeśli Chrystus mówi, że bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie może być odpuszczone ani w tym, ani w przyszłym życiu, to owo «nieodpuszczenie» związane jest przyczynowo z «nie-pokutą» - to znaczy z radykalną odmową nawrócenia się (...). «Bluźnierstwo» przeciw Duchowi Świętemu jest grzechem popełnionym przez człowieka, który broni rzekomego prawa do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach i który w ten sposób odrzuca Odkupienie". Ojciec Święty wskazuje na proces narastania lub zmniejszania się tego grzechu w ludzkich sercach.

Możliwości wiecznego potępienia nie można więc rozumieć jako zwykłej groźby, która nigdy nie będzie zrealizowana i która pozostanie tylko w sferze teoretycznej. Papież mówi: "Nie jest to nic innego, jak rzeczywistość antyprawdy, antymiłości i antyosoby, tworząca się w człowieku przez wolne wybory zła. Jeżeli w momencie śmierci w człowieku będzie całkowicie zniszczona zdolność do przyjęcia miłości Chrystusa i odpowiedzi na nią, to wtedy tak ukształtowany byt, jako antymiłość i antyosoba, w spotkaniu z Chrystusem definitywnie odrzuci dar Jego zbawienia".

O takiej przerażającej w swojej wymowie możliwości mówi Chrystus w tych tekstach Pisma Świętego, które wskazują na realną możliwość wiecznego potępienia. Każdy grzech, czyli odrzucenie zbawczej miłości Chrystusa, dezintegruje człowieczeństwo, doprowadzając do powolnej śmierci ducha, a w ostateczności może całkowicie zniszczyć w człowieku zdolność miłości Chrystusa, czyli stworzyć w ludzkiej duszy rzeczywistość piekła. "Jest to prawda, którą objawia nam Jezus Chrystus nie po to, aby nas straszyć, ale żeby pokazać nam całą prawdę o człowieku" - przypomina Ojciec Święty.

Grzech przeciwko Duchowi Świętemu jest swoistym buntem polegającym na odrzuceniu tego, co pochodzi od Boga. W związku z tym, że to Duch Święty przekonuje nas o grzechu i prawdzie, oznacza to zaparcie się Jego mocy. Osoby, które popełniły ten grzech, nie mają już wyrzutów sumienia. Są poza punktem, gdzie Duch Święty może działać na ich sumienie i przekonywać ich. Ten grzech oznacza stały opór wobec prawdy, co skutkuje, jak w przypadku faryzeuszy, odrzuceniem jej i wybraniem w jej miejsce własnej drogi. Na tym właśnie polega niebezpieczeństwo tego grzechu.

Wobec takiej rzeczywistości wypada zatem zaproponować przypomnienie sobie obrazu Dobrego Pasterza, który niesie odnalezioną owcę na ramionach. W oczach Pasterza nie da się odnaleźć nic innego, jak tylko radość z odzyskanej owieczki. Abyśmy lepiej mogli zrozumieć, czym może skończyć się brak prawdziwego nawrócenia serca i nie błaganie Boga o przebaczenie, podniesienie z grzechu i o Jego Miłosierdzie przypomnijmy sobie dramat Judasza. Jego winą był właśnie brak wiary w Miłosierdzie. On stracił nadzieję, że Bóg może mu wybaczyć, że może go podnieść do nowego życia. Bierzmy zawsze przykład ze św. Piotra - dostał klucze Królestwa Niebieskiego, jak obiecał Mu Zbawiciel, a jednak trzy razy wyparł się Go. Jednak w jego duszy serce załkało, przeprosił, błagał o wybaczenie i zostało mu to wybaczone. Czemu koniec życia tych dwóch uczniów był tak różny? Bo Judasz był "człowiekiem cielesnym" i najważniejsze było dla niego to, co materialne i ziemskie, a ze słów swego Mistrza nic nie zrozumiał. Natomiast św. Piotr był "człowiekiem duchowym", jego oczy przez ostatnie trzy lata wciąż wpatrywały się w Chrystusa i choć był porywczy, szybko reagował i czasem Pan Jezus musiał podnieść na niego głos, to jednak to nieustanne wpatrywanie się w Jego Oblicze, uważne słuchanie Jego słów, nie uciekanie od pouczeń, zwracanej przez Jezusa uwagi, przylgnięcie do Niego sercem i duszą, a więc całym swym życiem - to właśnie uratowało Piotra w tę tragiczną, ciężką noc.

Wpatrujmy się więc w Oblicze Pana, adorujmy Jego krzyż, słuchajmy całym swym człowieczeństwem Jego słów i nawracajmy się co dzień na nowo, abyśmy "nie zasmucali Bożego Ducha" i kiedyś mogli wszyscy spotkać się w Domu Ojca.

Sanktuarium Najświętszej Rodziny w Zakopanem
Jezu, ufam Tobie!
Powered by Webnode
Create your website for free! This website was made with Webnode. Create your own for free today! Get started